Nowy Żoliborz

Rozmawiamy z Izą Rychter radną niezależną, która w ostatnich wyborach otrzymała rekordowo duże poparcie 1 833 głosów. Radna Rychter to niemal chodząca instytucja. Ta reprezentantka Stowarzyszenia Nowy Żoliborz jest jedną z bardziej aktywnych i rozpoznawalnych radnych w nowej części dzielnicy – na Żoliborzu Artystycznym i Nowym Żoliborzu. 

Pani Rychter, może na początek proszę nam uchylić rąbka tajemnicy i powiedzieć na czym polega fenomen Pani popularności ? 

Bardzo dziękuję za miłe słowa. Przyznam się szczerze, że mój wynik wyborczy sprzed dwóch lat zaskoczył nawet mnie samą, bo działając społecznie czy pracując jako radna szczególnie o popularność nie zabiegałam. Po prostu widziałam mnóstwo problemów z jakimi mierzyli się mieszkańcy nowo budowanego osiedla i wraz z grupą sąsiadów starałam się je rozwiązać. Odpowiadając na pytanie, wydaje mi się, że wpłynęły na to trzy rzeczy. Po pierwsze, niektóre ze wspomnianych problemów były faktycznie dotkliwe dla bardzo wielu osób i ich rozwiązywanie budziło duże zainteresowanie. Po drugie, wśród mieszkańców nowych osiedli dominują młode rodziny – czyli osoby sprawnie posługujące się technologią i aktywnie uczestniczące w społecznościach internetowych. Po trzecie – zaczęliśmy działać na początku 2014 roku i było nas sporo – mieliśmy zatem dużo czasu i energii, żeby naszymi działaniami zainspirować jak najwięcej osób, a tym, którzy na angażowanie się w sprawy dzielnicy nie mają czasu czy ochoty, przynajmniej o tym opowiedzieć.

Czyli ciężka i stabilna praca u podstaw, wśród mieszkańców to klucz do popularności? Aż miło słyszeć… 

…. A proszę nam powiedzieć co udało się Pani osiągnąć w poprzedniej kadencji, że została Pani tak dobrze i mocno zapamiętana?

Przez całą kadencję byłam zaangażowana w kilkadziesiąt projektów. Jeszcze w 2014 roku zorientowaliśmy się, że działka na której dziś stoi w przedszkole na Rydygiera 8 jest wystawiona na sprzedaż pod zabudowę mieszkaniową, zaś działka na której budowana jest szkoła na Anny German jest przedmiotem sporu sądowego między miastem, a prywatną spółką z bardzo pesymistycznymi prognozami. Gdyby nie upór i mnóstwo energii, którą włożyliśmy, by dotrzeć do właściwych ludzi w mieście i jeszcze ich przekonać, by się nad tematem pochylili – na obu działkach stałyby kolejne inwestycje mieszkaniowe, a na terenie osiedla nie byłoby ani jednej publicznej placówki oświatowej. Dziś jest to może już sprawa nieco zapomniana, ale dla mnie bardzo ważna, bo wiem, że dzięki temu przez wiele lat tysiące dzieci – bo tyle ich tu mieszka – nie będzie musiało przez lata być codziennie dowożone daleko do szkoły. Ta kolosalna ilość czasu, jaką te rodziny oszczędzą będzie wykorzystana na odpoczynek, naukę, wzmacnianie więzi rodzinnych. Skorzystają też mieszkańcy Starego Żoliborza bo tamtejsze placówki oświatowe nie są gotowe na przyjęcie dużej liczby dzieci bez obniżenia komfortu nauki. Czuję, że przyczyniłam się do poprawienia jakości życia wielu ludziom, a to daje  bardzo dużą energię.

Poprzednią kadencję zdominowały głównie tematy związane z przekształcaniem dzielnicy przemysłowej w mieszkaniową – tu miastu zabrakło nieco wizji a przede wszystkim energii we wprowadzaniu potrzebnych zmian. Stąd niezliczone projekty poprawiające bezpieczeństwo (jak przejścia dla pieszych), ratowanie zaniedbanej zieleni czy poprawianie estetyki przestrzeni publicznej.

Kilka naszych projektów wygrało budżet obywatelski: m.in. rewitalizacja skweru na Krasińskiego czy budowa placu zabaw “Figle i Psoty” na Rydygiera 6.

Pomagałam też mieszkańcom osiedli po drugiej stronie Powązkowskiej, którzy nie mają swojego przedstawiciela w radzie dzielnicy.

A jakie plany realizuje Pani w bieżącej kadencji? 

Po 10 latach udało się wreszcie przeprowadzić remont Rydygiera – jeszcze niedawno na za szerokiej jezdni regularnie dochodziło do potrąceń pieszych, zieleń była całkowicie rozjeżdżona przez samochody a na wąskich chodnikach nieraz nie sposób było się minąć. Dzięki uspokojeniu ruchu, chodnikom i drodze dla rowerów – będzie to teraz naprawdę przyjazne miejsce. Ostatnio zaangażowałam się w rozwiązanie sporu między dzielnicą a deweloperem, dzięki czemu ruszyła budowa ostatniego fragmentu chodnika przy Przasnyskiej. Zostaje jeszcze kwestia nasadzeń i uporządkowanie parkowania – tym się właśnie teraz zajmuje.

Do końca kadencji zostały jeszcze trzy lata, ale pracy nadal jest bardzo dużo. Jednym z ważniejszych tematów jest przebudowa skrzyżowania Krasińskiego i Przasnyskiej – to bardzo niebezpieczne miejsce, gdzie regularnie dochodzi do kolizji, a kilka lat temu zginął pieszy.

Zaś taki bardziej aspiracyjny, zresztą od początku flagowy projekt Stowarzyszenia Nowy Żoliborz to stworzenie Placu Grunwaldzkiego z prawdziwego zdarzenia. Przypomnę, że choć na przestrzeni ostatnich stu lat powstało co najmniej kilka ambitnych planów zagospodarowania tego miejsca, nadal nie przypomina ono placu – jest to niewygodny węzeł komunikacyjny otoczony chaotycznym wygonem. A to miejsce powinno być wizytówką Żoliborza – głównym wjazdem do dzielnicy, łączącym starą i nową jej część.  Na razie coraz głośniej mówi się, że miasto planuje sprzedaż działki deweloperowi. Ja bym wolała konkurs architektoniczny na spójne i zrównoważone zagospodarowanie całego terenu z myślą o wszystkich mieszkańcach dzielnicy a nie dalsze powiększanie chaosu przestrzennego.

Wspomniała Pani kilkukrotnie o Nowym Żoliborzu, przybliży Pani kilka informacji o tym stowarzyszeniu? 

Poznaliśmy się w 2014 roku szukając wiedzy, w jaki sposób skutecznie przejąć zarząd wspólnoty mieszkaniowej od dewelopera. Szybko okazało się, że w prawie każdym budynku na Rydygiera, Przasnyskiej czy Krasińskiego jest kilka osób chętnych zaangażować się społecznie w sprawy swojego otoczenia. Zrozumieliśmy, że możemy mieć na nie wpływ. Zaczęliśmy się regularnie spotykać, snuć plany, wymieniać książkami na temat nowoczesnej urbanistyki. 

Po kilku latach założyliśmy stowarzyszenie, ja weszłam do rady dzielnicy i od tamtej pory działaliśmy już bardziej ustrukturyzowany sposób, nasz głos stał się bardziej słyszalny, łatwiej było nam dotrzeć z postulatami do urzędników. O naszych działaniach aktywnie informowaliśmy w sieci, organizowaliśmy też imprezy uliczne dzięki czemu z czasem dołączały do nas nowe osoby. Dziś jesteśmy grupą dobrych znajomych. Wszyscy czujemy satysfakcję z tego, że udało nam się nieco poprawić jakość życia w sąsiedztwie, dobrze się przy tym razem bawiąc.

Na pewno jeszcze nie powiedzieliśmy ostatniego słowa – przed nami jeszcze dużo do zrobienia.

Dziękujemy za rozmowę!

Rozmawiała Monika Miłosz

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *