Zszyjmy plac Inwalidów

Trwający właśnie okres kampanii wyborczych obfituje w hasła dotyczące ochrony i rozwoju przestrzeni zielonych znajdujących się w naszej dzielnicy. Ciężko jest wręcz znaleźć chociaż jednego kandydata, który w swoim programie nie wspomniał o szczególnym przywiązaniu do flory naszego miasta. Nie wiem, czy takie deklaracje pokrywają się z rzeczywistymi pragnieniami samorządowców, mam jednak nadzieję, że zwrócą oni uwagę na kilka moich sugestii dotyczących modernizacji parków znajdujących się przy żoliborskich Alejach Wojska Polskiego. Ponieważ, jeśli nasza stolica ma być na naprawdę nowoczesna, musi posiadać dobrze przemyślane i zorganizowane zaplecze zieleni.

Oboje – razem z Ginger, psem, z którym chodzę na długie spacery – doceniamy spokój i ciszę jaką oferuje nam zieleń alei. Lubimy spędzać czas chodząc po wydeptanych dróżkach kluczących pomiędzy drzewami i pomnikami. Ginger wie, że przed jezdnią należy się zatrzymać i poczekać na mój znak, aby móc przemknąć na drugą stronę ulicy i kontynuować spacer. Takich miejsc główny odcinek alei ma aż trzy, dlatego oboje z entuzjazmem przyjęliśmy informacje o planowanej przebudowie. Jak można przeczytać w Gazecie Wyborczej, ścieżki dla pieszych zostaną połączone w jeden wygodny ciąg poprzez podwyższenie nawierzchni poprzecznych ulic, a cała strefa zostanie objęta nakazem ograniczenia prędkości do 20 km/h i miejscowym zakazem parkowania. W miejscach wskazanych podczas konsultacji z mieszkańcami mają pojawić się ławki, kosze na śmieci, a także rzeźby i inne elementy małej architektury. Z wizualizacji, którą tekst jest zilustrowany, uśmiechają się do nas szczęśliwe pary przechodniów korzystających z nowej, wygodnej alei. Co prawda, od planowanego początku inwestycji minął prawie rok, a zmian wciąż nie widać, niemniej jednak jest to pierwszy krok we właściwą stronę.

Kierunek, w którym powinny zmierzać prace rewitalizacyjne, wskazał już na początku XX wieku Ebenezer Howard, brytyjski urbanista i wizjoner. Jest autorem koncepcji miasta-ogrodu, czyli przestrzeni, która miała łączyć w sobie najlepsze cechy zabudowy wiejskiej i miejskiej. Mieszkaniec miasta-ogrodu był zewsząd otoczony zielenią, miał jednak dostęp do nowoczesnych obiektów kulturowych i sportowych, urzędów i sklepów znajdujących się wokół centralnego placu, od którego odchodziły także główne arterie miasta. Swoją wizję Howard przedstawił polskim architektom i urbanistom w doskonałym momencie – już w latach dwudziestych XX wieku jego idee zaczęły być wcielane w życie w całej powojennej Polsce. Aleje Wojska Polskiego, przed drugą wojną światową będące najszerszą ulicą Warszawy, miały być jej wizytówką. Przez lata utrzymały swój charakter, w dużej mierze dzięki zachowanej przy nich i przy placu Inwalidów oryginalnej zabudowie. Mimo posiadania niezwykłej historii i olbrzymiego potencjału, są one wciąż zaniedbywane i niezręcznie pomijane. Ich problem został już nawet zdiagnozowany przez architektów krajobrazu i urbanistów. Aby nie pozostać więc biernym wobec postawy ratusza, chciałbym opisać tu kilka nowych pomysłów na rewitalizację tej przestrzeni.

Kilka tygodni temu żoliborscy internauci zauważyli, że czasowo zwężona w wyniku prac remontowych ulica Mickiewicza na odcinku przechodzącym przez plac Inwalidów nie stała się wcale mniej przejezdna dla samochodów. Drogowcy powinni przyjrzeć się więc tej sytuacji i przemyśleć ewentualne zmniejszenie ilości pasów ruchu. Przykładu na skuteczność takiego przedsięwzięcia nie trzeba szukać daleko – zwężenie ulicy Krasińskiego znacząco podniosło bezpieczeństwo pieszych na pasach, a także ograniczyło nieco pole do popisów szarżujących w stronę Wisłostrady „radowych” kierowców. Może droga przy placu Inwalidów nie powinna rozszerzać się aż do czterech pasów ruchu? Oczywiście, nie zapominam o tworzących się w tym miejscu korkach, warto jednak sprawdzić, czy ich przyczyną nie jest na przykład niewłaściwie zaprojektowana sygnalizacja świetlna, zmora żoliborskiej komunikacji.

Kolejną zmianą, możliwą do wprowadzenia zerowym kosztem, byłoby znaczne ograniczenie prędkości pojazdów. Nic by jednak ono nie dało, gdyby przechodnie chcący dostać się do sąsiadujących ze sobą skwerów na placu musieliby przeciskać się między stojącymi w korku samochodami. Naturalnie, jest to więc miejsce na interwencję architekta. Obie strony alei powinno się ze sobą spiąć, uzyskując jeden, nieprzerwany pas zieleni i tworząc w ten sposób największy park w tej części Warszawy. Jest to wizja, która zachwyciłaby pewnie Ebenezera Howarda, a już na pewno dwu i czteronożnych mieszkańców Żoliborza. Ale jak te podzielone skwery na nowo ze sobą złączyć? Na szczęście i na to znajdą się doskonałe przykłady.

Pierwszym nasuwającym się pomysłem byłoby schowanie ulicy Mickiewicza w podziemnym tunelu. Niestety, wydaje się to być niemożliwe, nie tyle ze względu na konieczność posiadania w tym celu astronomicznego budżetu, ale na fakt istnienia już pod placem innego tunelu – warszawskiego metra. Z podobnym problemem architekci spotykali się już wcześniej w krajach zachodniej Europy, a wdrożone przez nich rozwiązania można spróbować powtórzyć u nas.

Brytyjska pracownia CZWG, aby rozwiązać problem konfliktujących ze sobą przestrzeni parku Mile End i ulicy o tej samej nazwie zaprojektowała „Green Bridge”, czyli zielony most. Stworzył on płynne przejście pomiędzy rozłączonymi wcześniej przez jezdnię częściami parku. Brytyjczycy, mistrzowie opieki nad zielenią, doskonale zdawali sobie sprawę z korzyści wynikających z tej inwestycji. Porośnięty trawą i krzewami most został lokalną atrakcją i przyczynił się do rozwoju otaczających park przedsiębiorstw. Dzięki niemu powstała też  nowa, nieprzerywana ruchliwymi jezdniami droga dla pieszych, biegnąca wzdłuż osi całego parku. Według mnie utworzenie podobnego mostu ponad ulicą Mickiewicza, wraz z wdrożeniem istniejących planów rewitalizacji alei Wojska Polskiego, otworzyłoby olbrzymi wachlarz możliwości do inwestycji i rekreacji.

Jest rok 2022. Wraz z Ginger, moim stałym kompanem, ruszamy na spacer do parku Wojska Polskiego. Wszędzie mijamy znajomych: w graniczących z zielenią kawiarniach, na ławkach i przy głównej, prawie kilometrowej alei. Zatrzymujemy się na chwilę na wzniesieniu, na samym środku placu Inwalidów, i podziwiamy niezwykły krajobraz: po obu naszych stronach biegnie imponujący pas zieleni, z jednej strony prowadzący do nowego Muzeum Wojska Polskiego utworzonego wewnątrz Cytadeli, a z drugiej do przebudowywanego placu Grunwaldzkiego.
Tak będzie mogła wyglądać nasza codzienność, jeśli zaczniemy nad nią pracować już teraz.

Antoni Kostrzewa

Ilustracja Dominika Hoyla

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *