INACZEJ – znaczy móc!

Przyznam, że nawet gdy nie było pandemii, nie odwiedzałem teatrów zbyt często. Covid tylko to pogłębił… Ostatnio, przeglądając swoje media społecznościowe, znalazłem bardzo interesujące zaproszenie na spektakl amatorskiego teatru. Postanowiłem więc, że go obejrzę…

Być może niektórzy powiedzą, że jest to temat niezwiązany bezpośrednio z Żoliborzem, jednak uznałem, że Wilsoniak powinien ciekawić, bawić i przede wszystkim inspirować. Zatem postanowiłem przeprowadzić rozmowę z Adrianem Luzarem – reżyserem i założycielem Teatru Inaczej, aby was zainspirować i pokazać, że pasje można realizować zawsze i wszędzie, niezależnie od posiadanych środków czy wykształcenia. Może nie być łatwo, ale… Przeczytajcie sami!

H.Z.: Jak długo działacie? Co sprawiło, że postanowiłeś założyć własny teatr?

A.L.: Jako Teatr Inaczej działamy już od blisko trzech lat, znamy się jednak znacznie dłużej. Nasza przygoda zaczęła się w teatrze studenckim działającym przy Uniwersytecie Warszawskim – to Teatr Polonistyki im. Eligiusza Szymanisa. Tam, na początku swojej reżyserskiej drogi, tuż po przyjeździe do Warszawy na studia, poznałem moich przyszłych aktorów. Tosia, Kasandra, Kasia, Marta, Ola, Piotr i Marcin już wtedy zrobili na mnie duże wrażenie. Pracowaliśmy wspólnie przy etiudach, a następnie przy pierwszym spektaklu, który powstał na podstawie tekstu jednego z naszych teatralnych kolegów. Potem chciałem zrealizować swój autorski dramat – spektakl „Dobry wieczór, to my!”, który podejmuje temat depresji wśród młodych ludzi. Jak się jednak okazało, projekt wtedy nie doszedł do skutku. Musiał swoje „odleżeć” i dojrzeć. Rok później zdecydowałem się napisać go od nowa. Wtedy jednak postanowiłem, że stworzę własną grupę, z którą będę mógł go zrealizować. Zaprosiłem tam grono moich przyjaciół z Teatru Polonistyki i tak się zaczęło. Stworzyliśmy nazwę – Inaczej, zgłosiliśmy się na pierwszy przegląd – Festiwal Teatrów Studenckich START – i zaczęliśmy próby. W trakcie dodatkowego castingu na ostatnią z ról w spektaklu przyszedł do nas Mateusz – nasze „odkrycie” prosto z Kielc. Okazało się, że był tym „brakującym elementem”, żeby Teatr Inaczej mógł zacząć funkcjonować. 

H.Z.: Sztuka teatralna, czy inaczej, aktorstwo wymaga wiele energii i poświęcenia. Ile czasu tygodniowo poświęcacie na próby i spotkania?

A.L.: Spotykamy się bardzo regularnie – w trakcie prób do kolejnych spektakli minimum dwa lub trzy razy w tygodniu po kilka godzin, a przed występami nawet częściej. Oczywiście wieczorami, bo teatr jest naszą pasją, ale nie utrzymujemy się z tego. Każdy więc przychodzi na próby po pracy, studiach lub innych obowiązkach. W naszej przestrzeni prób możemy się rozluźnić, wyrzucić z siebie emocje i po prostu miło spędzić czas w swoim gronie. Na pierwszym miejscu zdecydowanie jesteśmy przyjaciółmi, dopiero potem teatrem, dlatego każdą próbę traktujemy przede wszystkim jako wielką frajdę. Nie oznacza to oczywiście, że zawsze jest łatwo. Bardzo zależy nam na naszych występach przed widownią, dajemy wtedy z siebie wszystko, więc nieraz zdarzało nam się kończyć próby w środku nocy. Ale myślę, że żadne z nas tego nie żałuje. To dla nas ogromne szczęście, że obok codziennych zajęć możemy się realizować na scenie.

H.Z.: We wrześniu wydajecie przedstawienie na deskach Teatru „Druga Strefa”. Jakbyś miał w telegraficznym ujęciu opowiedzieć o tematyce tego spektaklu, to co byś powiedział naszym czytelnikom, aby ich zachęcić?

A.L.: To dla nas wydarzenie o tyle wyjątkowe, że nie będzie to wcale jeden spektakl… Pokażemy widowni dwie nasze sztuki – debiutancką „Dobry wieczór, to my!”, która wraca na scenę po blisko dwuletniej przerwie oraz najnowszą – „Zobaczymy”, która jest z kolei debiutem pisarskim naszej aktorki Marty Palecznej. Do tego drugiego spektaklu przygotowaliśmy także wspólnie z młodą artystką Darią Ireną Górniewską wystawę zdjęć, która będzie miała tego dnia swoją premierę. I są to zdjęcia, które naprawdę zwalają z nóg… Atrakcji będzie więc sporo. Wydarzenie odbędzie się w sobotę 11 września o godz. 20:00 w Teatrze Druga Strefa i już teraz serdecznie na nie zapraszamy. 

W naszych spektaklach staramy się podejmować tematy dla nas ważne, będzie więc można zobaczyć, co chodzi młodym ludziom po głowie. W „Dobrym wieczorze” zaprosimy widzów na salę ośrodka eutanazji na życzenie, gdzie kilkoro młodych ludzi zamierza popełnić samobójstwo. W toku wydarzeń opowiadają, co sprawiło, że podjęli taką decyzję. To nasza próba rozliczenia się z tematem depresji, tak powszechnym obecnie wśród młodych. Obok osobistych refleksji, do tematu podeszliśmy jednak z dużym dystansem, nie zabraknie więc także i momentów „na wesoło”. Natomiast w „Zobaczymy” wyruszymy w podróż w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie, jakie wartości są w życiu najcenniejsze. Tekst napisany przez Martę jest bardzo ambitny i pozwala doszukiwać się wielu znaczeń. Mam nadzieję, że będzie to dla widzów inspirujące.

H.Z.: Skąd czerpiecie energię, lub bardziej prozaicznie, środki do Waszej działalności?

A.L.: Nasza działalność jest w całości fundowana ze środków prywatnych. Mówiąc najprościej – inwestujemy swoje pieniądze, ale także spotykamy się z dużym wsparciem naszych widzów. To dzięki nim udało nam się sfinansować w dużej mierze nasz pierwszy spektakl – poprzez jedną z platform crowdfundingowych, gdzie każdy mógł wpłacić wybraną kwotę. To ich zainteresowanie sprawiło także, że mogliśmy z naszymi spektaklami podróżować po całej Polsce – odwiedziliśmy m.in. Kraków, Szczecin, Kielce czy Środę Wielkopolską. Energia do działania bierze się właśnie z naszych występów przed widownią. To widzowie sprawiają, że chcemy raz za razem wracać na scenę. To bardzo motywujące, gdy widzimy, że to, co robimy, budzi zainteresowanie i wywołuje dyskusje.

H.Z.: Co na co dzień robią aktorzy z Twojego teatru? Czy wszyscy są zawodowymi aktorami, czy raczej macie wśród Was amatorów?

A.L.: Wszyscy jesteśmy amatorami! Bądź – jak wolimy o tym mówić – twórcami niezależnymi (śmiech). Żaden z naszych aktorów nie ma skończonej szkoły aktorskiej, ja także studiowałem kierunki inne, niż reżyseria – dokumentalistykę i filmoznawstwo. Można więc powiedzieć, że wszystko, co robimy, bierzemy prosto z serca, nie z wykształcenia. Wydaje mi się, że to nasza ogromna siła, bo dzięki temu jesteśmy na scenie szczerzy, prawdziwi, nic nie udajemy i nie chodzimy z zadartymi nosami. Jesteśmy zawsze bardzo otwarci na merytoryczną ocenę i z przyjemnością słuchamy rad i opinii naszych widzów. Chcemy się nieustannie rozwijać, bo tak jak wspominałem – to przede wszystkim nasza pasja, a nie wyuczony zawód.

H.Z.: Jak często występujecie? Jak wygląda zainteresowanie Waszą twórczością?

A.L.: Do tej pory mieliśmy wielkie szczęście, praktycznie każdy z naszych występów cieszył się dużym powodzeniem. Nasz spektakl „Dobry wieczór, to my!” zadebiutował na Festiwalu Teatrów Studenckich START w kwietniu 2019 roku i już tam udało nam się zdobyć oba festiwalowe laury – Nagrodę Jury oraz Nagrodę Publiczności. Podobny sukces odnieśliśmy w tym roku ze spektaklem „Zobaczymy”, choć tym razem Festiwal START odbywał się w formie online. Nagrodę Publiczności zdobył więc spektakl, które zobaczyło w internecie najwięcej widzów. To dla nas tym większe wyróżnienie, bo pokazuje nam, że widzowie chcą oglądać to, co robimy i nawet w dobie pandemii nie zapomnieli o sztuce. Występy na żywo to jednak oczywiście całkowicie inna energia i duża przestrzeń do rozmowy. Cieszy nas więc, że tam frekwencja także dopisuje. Bardzo, bardzo dziękujemy każdej osobie, która zainteresowała się naszą działalnością i przyszła zobaczyć nasze spektakle. 

H.Z.: Czy w najbliższym czasie planujecie jakąś trasę i występy w innych miastach?

A.L.: Przed nami kolejne ważne wydarzenie. Obok występu 11 września w Warszawie, tydzień później odwiedzimy Brodnicę, gdzie będziemy jednym z dziesięciu konkursowych teatrów Brodnickiej Uczty Teatralnej. Zagramy spektakl „Zobaczymy” i nie możemy się doczekać, by usłyszeć opinię jury. A potem mamy nadzieję, że zawitamy także na… Żoliborz. Do tej pory nie mieliśmy przyjemności u Was występować, ale bardzo liczymy na to, że wkrótce się uda!

H.Z.:  Wszyscy jesteśmy tylko ludźmi, a zapewne się zgodzisz, że aktorzy mają szczególne temperamenty… Zatem pozwól, że nie zapytam „czy”, ale jak sobie radzicie z konfliktami i różnymi trudnościami? Jakie masz na to sposoby, jako reżyser i, co by nie mówić, szef teatru.

A.L.: Tutaj wiele pomaga fakt, że się ze sobą przyjaźnimy. To sprawia, że powietrze jest „czyste” – rzadko kiedy dochodzi u nas do kłótni, bo polubiliśmy się właśnie ze względu na to, że się dobrze nawzajem rozumiemy. A jak już do nich dochodzi – każdemu zależy, by konflikt jak najszybciej rozwiązać. Staramy się wyjaśniać wszystko na bieżąco. Na próbach oczywiście nieraz pojawiają się emocje, bo w procesie twórczym to rzecz naturalna, jako reżyser robię jednak wszystko, by jak najrzadziej podnosić głos (śmiech). A że każdemu z nas zależy na tym, co robimy, wiem, że mogę zawsze na moich aktorach polegać. To prawdziwie sceniczne „bestie”. I wspaniali przyjaciele „na życie”.

H.Z.; Dziękuję Ci za rozmowę! Życzę Wam samych sukcesów i zawsze pełnej publiczności. 

Hubert Zarzycki
Ilustracja: Marysia Lisicka

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *