Porozmawiajmy o graffiti, czyli gdzie kończy się wandalizm a zaczyna sztuka?

Dla niektórych sztuka i wyrażanie siebie, dla innych wandalizm. Graffiti od zawsze wzbudzało wiele kontrowersji dlatego warto zadać sobie pytanie, w jakich relacjach z tą formą wyrazu pozostaje Żoliborz i jego mieszkańcy.

Szerzej pojęty street-art coraz częściej gości w naszych miastach i dzielnicach, nie zawsze musi być on bowiem nielegalny – urzędy często same wychodzą z inicjatywą tworzenia ogromnych murali w celu upamiętnienia ważnych zdarzeń czy miejsc. Projekty mają szansę na realizację między innymi dzięki budżetowi partycypacyjnemu a efekty są podziwiane i chwalone przez opinię publiczną. Potwierdza to między innymi konkurs urządzony przez Urząd Dzielnicy Żoliborz w 2016 roku, dzięki któremu powstał mural przy trasie AK upamiętniający powstańców. Kolejnym przykładem są liczne murale na Żoliborzu Artystycznym i podobizna Davida Bowiego przy ul. Marii Kazimiery. Wszystkie wyżej wymienione miejsca pokazują, że ściany i mury wcale nie muszą być szare i nudne, lecz taka forma upiększania budynków nie zawsze jest odbierana pozytywnie.

Jestem przekonana, że każdy z nas słyszał o graffiti wysprejowanym przy tablicy upamiętniającej Lecha Kaczyńskiego. Napis w komiksowej chmurce głosił „Jarku! Wstyd mi za Ciebie bracie.”. Był to moim zdaniem manifest, z którym można się zgadzać, nie zgadzać lub polemizować, jednak niezależnie od poglądów politycznych w świetle prawa był to akt wandalizmu. Jest to jednak perfekcyjne zobrazowanie tego, że za tymi malunkami kryje się dużo więcej, niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Jest to sposób reagowania i dzielenia się swoimi przemyśleniami czy tym, co uważamy za ważne. Nieprzyjemny napis o policji, którego nie będę tutaj cytować zasługuje na głębszą analizę i interpretację – skąd wzięło się to przekonanie i ta niechęć? Czy jest ona odwzajemniona? Czy jest to może głuche wyrażenie gniewu i bezsilności – ponieważ co można zrobić jeśli nie zgadzamy się z policją? Napisanie zażalenia na komisariat wydaje się mniej pomocne w odreagowaniu niż sprej. Graffiti nie można więc uznać za zwykłe złamanie prawa, często bowiem jak cała sztuka, jest stworzone i motywowane emocjami, ludzkimi przeżyciami i jest swego rodzaju odpowiedzią na otaczającą nas rzeczywistość. Dla niektórych graffiti oznacza jedynie wyżycie się zbuntowanych nastolatków, co w moim odczuciu spłyca samą ideę do bezmyślnego bazgrolenia. Jednak myśląc logicznie – czy ktoś robiłby to tylko w celu złamania prawa? Świetnym przykładem są tak dobrze wszystkim znane zapisane na blokach inicjały czy wyznania miłosne z datami. Dla innych osób jest to tylko trochę bezwartościowych literek a dla twórcy uchwycenie ważnych emocji.

Podwójnym standardem byłoby i jest podziwianie artystów takich jak Banksy a karcenie nastolatków. Jeżeli tych drugich chcemy uważać za kryminalistów nie dawajmy taryfy ulgowej osobom o większej rozpoznawalności. Czynność pozostaje dokładnie taka sama – obydwie grupy nielegalnie malują budynki.

Możliwe, że rozwiązaniem problemu byłoby stworzenie dla takich osób przestrzeni, która pozwalałaby im na twórczość nie ingerującą w cudzą własność. Nie mogłoby to jednak być miejsce przypadkowe – zwyczajnie mogłoby się „nie przyjąć”. Potrzebne byłyby odpowiednie konsultacje społeczne i dobre zaplanowanie co z tym miejscem ma się dziać nie tylko za miesiąc ale i za parę lat.

Chodziłam do liceum na Żoliborzu i jedną z wielu rzeczy, które niesamowicie mnie denerwowały było obserwowanie jak niszczone są pomalowane garaże niedaleko Sadów Żoliborskich. Praca artystów nie została tam uszanowana, oszpecono ją bowiem domalowanymi graffiti. Poprzedni efekt ciekawego zagospodarowania przestrzeni stracił swoją jakość i efekt przez te „niechciane dodatki” jednak póki co nikt nie zdecydował się na odmalowanie i rekonstrukcję poprzednich murali.

Myśląc nad kwestią graffiti na Żoliborzu doszłam do wniosku, że żadne mandaty czy grzywny nie powstrzymają ludzi od ich tworzenia. Może jednak trzeba trochę bardziej wsłuchać się w to co próbują nam powiedzieć i spróbować dostosować dzielnicę dla nas wszystkich. Osoby wyrażające się przez muzykę czy sport mają dużo większą łatwość na znalezienie miejsca, w których mogą rozwijać swoje pasje. Kto wie, może dzięki dostrzeżeniu w graffiti i street-artcie nie tylko wandalizmu ale też sztuki odkryjemy, że gdzieś kryje się żoliborski Banksy.

Karolina Molska

Ilustracja Dominika Hoyle

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *