O intymności i pieniądzach – wywiad o ubóstwie menstruacyjnym

Rozmowa z Emilią Kaczmarek o ubóstwie menstruacyjnym i „Akcji Menstruacji”

Emilia jest tegoroczną maturzystką, swoją przygodę z działalnością społeczną rozpoczęła w „Zwolnionych z Teorii”. Realizowała projekty społeczne i brała udział w wielu programach rozwojowych skierowanych do młodych aktywistek. Podczas jednego z nich poznała trzy dziewczyny – Magdę, Julię i Wiktorię. Razem postanowiły, że stworzą projekt pomagający kobietom i tak powstała „Akcja Menstruacja”

Karolina Molska: Czym jest ubóstwo menstruacyjne?

Emilia Kaczmarek: Ubóstwo menstruacyjne to sytuacja, w której kobiety bądź dziewczynki nie stać na zakup potrzebnych środków higienicznych i kiedy musi zrezygnować z jakiejś aktywności z powodu tego, że ma okres.

K. M.: Jak się o nim dowiedziałaś?

E. K.: Kiedy szukałam inspiracji do stworzenia projektu z dziewczynami trafiłam na film, a właściwie dokument o tym, jak bezdomne kobiety w Nowym Jorku radzą sobie podczas okresu. Było to dla mnie na tyle wstrząsające, że postanowiłam sprawdzić jak jest w Polsce. Szukałam informacji w Internecie i po wpisaniu hasła „ubóstwo menstruacyjne” wyskoczył mi jeden, może dwa artykuły. Internet milczał na temat polskiego ubóstwa menstruacyjnego, więc stwierdziłam, że trzeba coś z tym zrobić. Wiedziałam, że skoro występuje ono w krajach dużo bardziej rozwiniętych, jak np. Wielka Brytania czy Korea Południowa na pewno dotyka również Polski. Nie pomyliłyśmy się – kiedy zaczęłyśmy o tym mówić zgłosiły się do nas kobiety, które tego problemu doświadczyły, czyli miałyśmy rację.

K. M.: Kogo najczęściej dotyka problem ubóstwa menstruacyjnego? Czy jest grupa szczególnie poszkodowana?

E. K.: Tu jest problem. Nie chciałabym generalizować, ponieważ po prostu mamy bardzo mało danych na ten temat i moim zdaniem za mało, żeby konkretnie o tym mówić. Z naszych doświadczeń są to głównie kobiety, które znajdują się w złej sytuacji ekonomicznej ze względu na swój stan zdrowia i które teoretycznie są pod opieką państwa. Mam tu na myśli np. dziewczyny w domach dziecka czy te umieszczone we wszelakich ośrodkach pomocowych, także więźniarki i kobiety z chorobami psychicznymi, którym przysługuje bardzo niski zasiłek, a większość pieniędzy muszą wydać na leki. Moim zdaniem największym problemem w Polsce jest to, że podstawowe potrzeby kobiet, które są pod opieką państwa, nie są w pełni zaspokojone. Nawet moja znajoma, która trafiła ostatnio do szpitala na oddział ginekologiczny musiała zabrać ze sobą swoje podpaski.

K. M.: Czy możesz powiedzieć, jak wygląda problem ubóstwa menstruacyjnego w domach dziecka czy więzieniach? Jak dziewczynki i kobiety sobie z nim radzą? Czy w ogóle mamy jakiekolwiek informacje na ten temat?

E. K.: Informacje mamy tylko dzięki osobom, które się do nas zgłaszają i opowiadają swoje historie. W przypadku domów dziecka dużo zależy od tego, jak są one zarządzane. Jeśli ośrodek ma kierownictwo, które myśli o tak „prozaicznych” sprawach jak podpaski to dziewczynki są w komfortowej sytuacji. Niestety, są też domy dziecka, w których kupowane są tylko najtańsze podpaski niskiej jakości i po prostu dziewczynkom mówi się, że to musi im wystarczyć. Wtedy (mimo że jest ich dużo) dziewczyny nie chcą ich używać, bo czują się w nich niekomfortowo – a komfort w tym wypadku jest bardzo ważny. Jedna z historii, która do nas dotarła dotyczyła dziewczynki, która poprosiła o tampony zamiast podpasek. Odpowiedziano jej, że to głupota i że tampony wcale nie są niezbędne – przez co była zmuszona do wydawania razem z koleżanką ich jedynego kieszonkowego, żeby móc te tampony kupić. Jest to według mnie okropne – wyobraź sobie, że dostajesz trzydzieści złotych kieszonkowego i jedyne na co musisz je wydać to tampony.

K. M.: Brzmi to faktycznie okropnie! Pamiętam, że historię tej dziewczyny opisywałyście na waszej stronie. Może jest to dobry moment żeby zapytać o to, czym jest i jak takim kobietom w potrzebie pomaga „Akcja Menstruacja”?

E. K.: Tak jak wspomniałam wcześniej, z dziewczynami poznałyśmy się w ramach programu „Rebelki” dla młodych działaczek społecznych. W jego ramach stworzyłyśmy „Akcję Menstruację”, która początkowo miała być jednorazową zbiórką pieniędzy na zakup 1000 kubeczków menstruacyjnych dla ubogich kobiet w Polsce. Jednak kiedy zaczęłyśmy działać miałyśmy tak duży odzew społeczny, że stwierdziłyśmy, że nie zostawimy tak tej sprawy i że będziemy działać dalej.

K. M.: Jakie akcje udało wam się zorganizować do tej pory?

E. K.: Poza tym, że zrobiłyśmy zbiórkę internetową „okres poMocy”, w której zebrałyśmy 16000 zł właśnie na zakup tych tysiąca kubeczków to cały czas organizujemy zbiórki stacjonarne podpasek i tamponów w różnych miejscach. Kontaktujemy się z ośrodkami, z którymi już wcześniej współpracowałyśmy, żeby im te środki wysłać. Przeprowadziłyśmy też zbiórkę na rzecz Kamerunu razem z firmą Perfect Cup, która jest naszym głównym partnerem. Internauci znowu mieli okazję wpłacać pieniądze, żebyśmy mogły wysłać tam wspomniane kubeczki menstruacyjne do dwóch studentek położnictwa z Uniwersytetu Warszawskiego. Edukowały one kobiety i rozdawały im te kubeczki. Rzeczą, która bardzo mnie zdziwiła jest to, że wiele osób zarzucało, że do kubeczka jest potrzebna duża higiena i że kobiety w Afryce nie będą sobie z tym radzić. Jednak dla nich jest to tak nowa jakość życia, że to w ogóle nie jest problem! Mówią na nie „magiczne kubeczki”, bo to właśnie dzięki nim mogą normalnie funkcjonować w czasie okresu i jest to dla nich zachwycające! Kiedy Kamerunka mówi podpaska to ma na myśli kawałek starego materiału, a nie taką podpaskę jaką my znamy w Europie. Nie może wtedy nosić żadnych jasnych ubrań i nie może biegać – ogólnie jej poruszanie się jest ograniczone, a dzięki temu kubeczkowi może robić, co chce. Bardzo zaskoczyło mnie, że takie małe i prozaiczne rzeczy jak ubranie jasnej sukienki zamiast ciemnej już tak zmienia podejście tych kobiet.

K. M.: W takim razie jakie akcje są planowane na przyszłość?

E. K.: Wystartowałyśmy ze zbiórką dla Indonezji. Parę tygodni temu zgłosiła się do nas Marta, która od 10 lat mieszka na jednej z indonezyjskich wysp koło Bali i kiedy usłyszała o naszych działaniach zainteresowała się, czy w Indonezji też to tak wygląda. I jest tam zdecydowanie gorzej niż w Polsce ponieważ tampony są uznawane za produkt luksusowy. Ze względu na to, że Indonezja jest jednym z najbardziej muzułmańskich krajów na świecie ludzie nie sprzedają tamponów ponieważ uważają, że one rozdziewiczą kobietę.

K. M.: Widać tutaj braki w edukacji seksualnej.

E. K.: Tak, tak. Dlatego te produkty są dostępne jedynie dla turystek i dla bardzo bogatych kobiet. Poza tym duża część dziewcząt jest wyśmiewana podczas okresu. Wyobraź sobie, że dziewczynka dostaje okresu w trakcie lekcji, a cała klasa się z niej śmieje! Nauczycielka pomaga się jej przebrać, odsyła do domu i ta dziewczynka wraca do szkoły dopiero po paru dniach. Jest to bardzo duży problem. Poza tym, aż 67% rodziców nie rozmawia ze swoimi córkami o menstruacji, więc te dziewczynki nawet nie wiedzą, co się z nimi dzieje.

K. M.: Myślę, że wiele osób nie zdaje sobie sprawy, że gdzieś dziewczynki muszą mierzyć się z takimi problemami…

E. K.: Tak i to jest straszne! Tylko wiesz, co boli mnie jako działaczkę? To, że w Indonezji przynajmniej są organizacje, którym przyszło do głowy, żeby przeprowadzić badania na temat ubóstwa menstruacyjnego, na temat tego, ile dziewczyn wie dużo o swoim ciele. W Polsce tych badań się nie robi, bo wszystkim wydaje się, że: „o Polska – taki nowoczesny kraj, wszystko jest w porządku.” A wcale nie jest! Więc to jest też straszne, że u nas w ogóle się o tym głośno nie mówi.

K. M.: Czy uważasz, że jest to temat tabu, czy jednak zaczyna być podejmowany w dyskusji publicznej? I jeśli tak, to czemu akurat teraz?

E. K.: Myślę, że jest coraz lepiej. Jeśli chodzi o rozmawianie ogólnie o okresie myślę, że przełom nastąpił już parę lat temu. Część marek decyduje się na takie okresopozytywne kampanie. Przykładem jest „Your KAYA”, która jako jedyna ma w swojej ofercie reklamę, w której krew jest czerwona, a nie niebieska albo różowa, czyli po prostu jest prawdziwą krwią, a nie czymś na potrzebę reklamy, czymś co ma wyglądać estetycznie. Jednak jeśli chodzi o ubóstwo menstruacyjne to nadal mamy duży problem, ponieważ dotyka ono dwóch ważnych i delikatnych kwestii – intymności i pieniędzy. To razem tworzy mieszankę wybuchową i dużo ludzi zamkniętych i nieempatycznych po prostu woli wyprzeć ten problem albo stwierdzić, że skoro oni go nie mają to inne dziewczyny też mogą sobie z nim poradzić. Zapominamy jednak, że dziewczyny mogą mieć zupełnie inny okres, zupełnie inaczej go przechodzić. Zapomina się po prostu o tym, że każda z nas jest inna, ma inne ciało, inną budowę, inne potrzeby i stąd myślę bierze się to, że tak dużo osób dalej nie chce po prostu uwierzyć w ubóstwo menstruacyjne. A dlaczego to się stopniowo zmienia? Myślę, że po prostu mówi się o tym głośno i coraz więcej w przestrzeni publicznej jest artykułów na ten temat. Coraz częściej ludzie są zapraszani do radia, żeby o tym mówić. Same byłyśmy ostatnio w „Pytaniu na Śniadanie”, żeby rozmawiać o ubóstwie menstruacyjnym w publicznej telewizji – myślę, że to też był duży przełom.

K. M.: Uważasz, że co najbardziej mogłoby pomóc w zmniejszeniu tego problemu – ubóstwa menstruacyjnego na świecie i w Polsce?

E. K.: Moim zdaniem w przypadku Polski potrzebne jest zdecydowane, kompleksowe rozwiązanie wprowadzone na poziomie państwa. Nie łudzę się, że uda nam się wprowadzić rozwiązania na miarę Szkocji, która wprowadziła teraz darmowe środki higieniczne dla wszystkich kobiet. Myślę, że pierwszym krokiem do zmiany jest uświadomienie sobie, że ubóstwo menstruacyjne jest problemem społecznym i że dotyka także Polki. Kolejnym krokiem jest zajęcie się kobietami pod opieką państwa, których podstawowe potrzeby nie są zaspokojone, czyli właśnie kobietami w domach dziecka, w domach samotnej matki, więźniarkami, kobietami o niskim statusie materialnym ze względu na stan zdrowia. Następnie szkoły i uniwersytety – a potem wszyscy. Moim zdaniem bardzo dobrym rozwiązaniem są kubeczki, ponieważ są wielorazowe i jeden kubeczek starcza na dziesięć lat użytkowania – czyli na dziesięć lat możemy rozwiązać problem ubóstwa menstruacyjnego. Oczywiście, nie każda kobieta może i chce używać kubeczka, więc nie ma co na siłę im go wciskać. Myślę, że warto edukować i pokazywać, że to jest dobre rozwiązanie, bo dzięki temu faktycznie zmniejszamy wydatki potrzebujących kobiet, zmniejszamy także skalę problemu w Polsce.

K. M.: Czy myślisz, że temat problemu ubóstwa menstruacyjnego pojawi się w debatach politycznych i np. kampaniach czy programach partii w najbliższych latach?

E. K.: Już jedna taka próba została chyba podjęta. Pamiętam, że Razem na swoim profilu na Twitterze zaczęło mówić o darmowych środkach higienicznych i pamiętam tę dyskusję, podczas czytania komentarzy nóż mi się w kieszeni otwierał. Z dziewczynami bardzo to przeżyłyśmy – wiadomo, że Twitter to jest wyższy poziom nienawiści i ludzie tam nie mają żadnych hamulców, ale do dzisiaj znajduje odwołania do tego wpisu w stylu: „Haha! Razem  kiedyś chciało darmowych podpasek. Co za głupota!” Także wydaje mi się, że nasze społeczeństwo nie jest jeszcze gotowe na ten temat w debacie publicznej, ale myślę, że taki dzień nadejdzie.

K. M.: W takim razie skoro to nie jest czas, żeby zajęli się tym politycy, to co nasze czytelniczki i czytelnicy mogą zrobić, żeby pomóc?

E. K.: Mogą po pierwsze organizować własne zbiórki – wystarczy, że do nas napiszą, a mogą zrobić to w swoim miejscu pracy, wśród znajomych albo w szkole. Po drugie mogą postawić taki „koszyczek ratunkowy” w miejscu, w którym przebywają, np. w pracy czy w szkole, żeby kobiety w danym miejscu nie musiały się o te podpaski martwić, nawet gdy ich zwyczajnie zapomną. Po trzecie mogą wspierać nas przez zrzutkę pieniędzy lub mogą też po prostu głośno mówić o ubóstwie menstruacyjnym, bo to moimi zdaniem już jest dużo.

K. M.: Jaką lekcją była i jest dla ciebie „Akcja Menstruacja” i zainteresowanie się tym problemem? Co to zmieniło tak prywatnie w twoim życiu i twojej działalności społecznej?

E. K.: Dopiero kiedy zaczęłam działać w temacie ubóstwa menstruacyjnego zrozumiałam, jak ważna jest empatia i to, żeby mieć umiejętność wejścia w buty drugiego człowieka. Przeraża mnie kiedy pod postami o dziewczynach z takim problemami czytam komentarze: „Jejku! O czym wy mówicie? Trzy podpaski – co to jest? Dwa złote?” Ale właśnie chodzi o to, żeby potrafić postawić się w sytuacji drugiego człowieka i zrozumieć, że każdy z nas może z dnia na dzień znaleźć się w zupełnie innej sytuacji niż teraz. Czasem zdarzają się historie, że z dnia na dzień człowiek traci wszystko i podpaski stają się dużym wydatkiem. To wszystko bardzo otworzyło mnie na to, żeby myśleć i mieć świadomość jak łatwo i szybko nasza sytuacja życiowa może się zmienić.

Karolina Molska

Ilustracja Dominika Hoyle

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *