Na koniec roku – żoliborski „Początek”

Mamy koniec roku, ale ja paradoksalnie postanowiłam porozmawiać o Początku. Konkretnie o Początku na Żoliborzu – kawiarni znajdującej się u zbiegu ulicy Słowackiego z Placem Wilsona. 

Chciałabym, żeby ten artykuł uświadomił nas z jakimi trudnościami od wielu miesięcy mierzą się wszyscy restauratorzy i osoby prowadzące kawiarnie. Opustoszałe lokale, poprzestawiane stoliki, tęsknota za klientami – miejmy nadzieję, że ten smutny obraz dobiega końca, o czym więcej w rozmowie z właścicielką „Początku” – Martą Lebiedzińską. 

Monika Miłosz: Jaka jest historia „Początku”? Skąd pomysł na to miejsce?

Marta Lebiedzińska: Razem z koleżanką, odchowałyśmy dzieci i stanęłyśmy przed takim dylematem, przed jakim stoi, myślę, tysiące kobiet w naszej sytuacji – co dalej? Z wykształcenia jestem polonistką, uczyłam kiedyś w szkole. Naturalnie chciałam pójść w tym kierunku – myślałam o jakichś zajęciach, warsztatach dla dzieci i młodzieży. A kawa? Kawa miała być przy okazji, takim dodatkiem dla rodziców, czekających na swoje dziecko. Stało się jednak inaczej, poszłyśmy w zupełnie innym kierunku. 

Żoliborz to świetna dzielnica, chyba najlepsza w Warszawie. Koleżanka jest z Żoliborza, ja z niedalekich Starych Bielan, więc szukałyśmy czegoś w pobliżu. Jak zobaczyłyśmy, że zwalnia się ten lokal, to wiedziałyśmy, że nasza kawiarnia musi powstać właśnie tu.

M.M.: Do czego nawiązuje nazwa „Początek”?

M.L.: Każdy może ją dowolnie interpretować. Dla nas był to nowy etap w naszym życiu. Sam „początek” raczej kojarzy się przyjemnie – z rozpoczęciem czegoś dobrego – znajomości, relacji, miłości. Kiedyś mieliśmy w kawiarni pierwszą randkę i pan powiedział, że wybrał naszą kawiarnię właśnie ze względu na nazwę, ale niestety nie wiem, jak się potoczyły dalsze losy tej znajomości. 

M.M.: W wystroju lokalu, uwagę zwraca czarno-biała fotografia zdobiąca jedną ze ścian lokalu, jaka jest jej historia?

M.L.: Zdjęcie jest jednym z głównych elementów wystroju naszej kawiarni. Jest to zdjęcie placu Wilsona z 1934 r., autorstwa pana Czesława Olszewskiego. Zdobycie pozwolenia na użycie tego zdjęcia było jedną z przyjemniejszych rzeczy, jakie wydarzyły się podczas urządzania lokalu. Fotografię znaleźliśmy w IPN. Dowiedzieliśmy się, że prawa autorskie uległy przedawnieniu, ponieważ minęło ponad 50 lat, ale byłoby jednak miło, gdybyśmy uzyskały zgodę od rodziny autora. Dostaliśmy telefon do pana Andrzeja Olszewskiego i odbyłyśmy cudowne spotkanie z panem profesorem, który był niezwykle wzruszony tym, że ktoś chce wykorzystać zdjęcie ojca do wystroju kawiarni. To była bardzo przyjemna wizyta, wzruszająca i poruszająca.

M.M.: Co odróżnia Was na tle innych kawiarni? Czy wskazałaby Pani jakieś wyróżniki?

M.L.: Mamy ciepłe, bardzo indywidualne podejście do naszych Gości. Pamiętamy, kto jaką kawę pije, kto co lubi – jaki deser, słodzi czy nie słodzi, czy ktoś życzy sobie miód zamiast cukru. Osobiście uwielbiam być w swojej kawiarni, rozmawiać z Gośćmi, znać ich imiona, częstować ich – to jest moje drugie życie.

Mamy bardzo dobre jedzenie, świetne śniadania, na szakszukę przyjeżdżają goście z innych dzielnic. Pieczemy pyszne ciasta. Nasza szarlotka czy brownie stały się tak słynne, że goście są bardzo zawiedzeni, kiedy nie nadążamy z ich pieczeniem. A na zimowe wieczory najlepsza jest gorąca czekolada, serwowana tylko w okresie jesienno-zimowym. 

Poza tym, nasi Goście lubią u nas pracować. Przyciszona muzyka, zapach świeżo pieczonego ciasta, to sprzyja pracy przy komputerze. U nas powstają książki, artykuły, ciekawe projekty. Jednym z naszych ukochanych Gości jest żoliborska pisarka. Często u nas pracuje i wspiera całym sercem.

Niedaleko kawiarni znajduje się zaprzyjaźniona z nami szkoła języka włoskiego. Tworzy ją cudowne małżeństwo polsko-włoskie, a uczniowie tej szkoły często do nas zaglądają przed lub po zajęciach.

Jeden ze znanych pisarzy skończył u nas pisanie książki. Mówił, że od kilku miesięcy nie mógł się z nią uporać, a godzina u nas podsunęła mu zakończenie. Oprócz więc jedzenia, panuje u nas miła atmosfera, która sprzyja tworzeniu.

M.M.: Czy podczas pandemii pojawiły się myśli, że to może być koniec „Początku”?

M.L.: Oczywiście, że tak. Jestem optymistką, ale ten rok bardzo nas dotknął. Wiem, że w takiej sytuacji jest mnóstwo restauracji czy kawiarni w Polsce. Otworzyliśmy kawiarnię w najgorszym momencie, ale tego nikt nie mógł przewidzieć. Bardzo chciałabym podkreślić, że mamy olbrzymie wsparcie naszych klientów. Żoliborzanie są po prostu wspaniali, naprawdę czujemy, że nasi Goście chcą, żebyśmy przetrwali. Muszę tutaj wspomnieć o poście, który ukazał się niedawno na jednej z żoliborskich grup na Facebooku. Nasza kochana Klientka napisała o nas miłe słowa i prosiła o wsparcie Początku, a to spowodowało, że wielu mieszkańców Żoliborza nas odkryło, nie wiedziało, że na Placu Wilsona jest kawiarnia. Nasi Goście podnoszą nas na duchu, dodają siły uśmiechem i miłym słowem. I czują, że każda kawa nam pomaga. Damy radę, przetrwamy. Nie mogę zawieść Klientów i swojej Załogi.

M.M.: Czy kawa to dobry pomysł na prezent?

M.L.: Kawa to jest najlepszy pomysł na prezent na święta! Kawa to przyjemność, więc ofiarowanie komuś odrobiny przyjemności jest wspaniałym gestem. Wiadomo oczywiście, że wypicie jej w lokalu jest znacznie przyjemniejsze niż w domu, aczkolwiek taką namiastkę kawiarni możemy też sobie stworzyć we własnej kuchni. Kupując kawę warto patrzeć, skąd ją bierzemy. W naszej kawiarni mamy kawę z jednej z warszawskich palarni. Oprócz tego, że mają świetną kawę, to miejsce to prowadzą bardzo mili ludzie, a to też jest ważne. Zawsze powtarzam pracownikom, żeby się uśmiechali. Kawa podana przez sympatyczną osobę smakuje znacznie lepiej.

M.M.: Na co zwracać uwagę przy wyborze kawy? M.L.: Na opakowaniu kawy z palarni zawsze jest przejrzysty opis, informujący o kwasowatości, wyczuwalnych nutach smakowych. Oczywiście trzeba też spojrzeć na rodzaj ziarna. Powinna to być 100% arabica, a nie robusta, która jest kawą dużo gorszej jakości (ale dobre palarnie też jej czasem używają, żeby wydobyć smak lub jakiś pożądany aromat). Kawę możemy parzyć na różne sposoby. Najprostszy jest taki, że wsypujemy kawę do filiżanki i zalewamy ją gorącą wodą, ale nie wrzątkiem. To jest cały czas bardzo popularny sposób picia kawy. Używamy też często w domach kawiarek. Są to urządzenia, gdzie wsypujemy kawę już zmieloną i stawiamy ją na gazie. Kawiarki są bardzo estetyczne i ładnie prezentują się w kuchni, a kawa w nich parzona jest smaczna. Kawa przelewowa też cieszy się dużą popularnością. Osobiście nie mogę zrozumieć tego fenomenu, ale klienci bardzo ją lubią i zwracają uwagę na pochodzenie kawy i rodzaj ziarna. Ale królową i najbardziej pożądaną kawą jest espresso. Możemy je pić z mlekiem, z wodą, z czekoladą. Zawsze jest świetne. A w Początku najlepsze!

One thought on “Na koniec roku – żoliborski „Początek”

  1. Witold Pilecki urodzil sie 13 maja 1901 r. w Oloncu w Rosji. Pochodzil z rodziny szlacheckiej o tradycjach niepodleglosciowych. Jego dziad Jozef Pilecki zostal zeslany na Syberie za udzial w Powstaniu Styczniowym, a majatek rodzinny na Nowogrodczyznie ulegl czesciowej konfiskacie. Mlody Witold wychowywal sie w Wilnie. Tam jako uczen gimnazjum zwiazal sie z ruchem harcerskim. Pod koniec I wojny swiatowej wstapil do oddzialow samoobrony, ktore na przelomie 1918 i 1919 r. przejely wladze w miescie, a nastepnie bronily go przed bolszewikami. Walczyl w oddziale ulanow dowodzonym przez legendarnego „Lupaszke”, czyli rtm. Jerzego Dambrowskiego. W 1920 r. podczas wojny polsko-bolszewickiej bronil Warszawy.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *