Moje warunki

Twórcze opowiadanie

           Przywiozłem z wakacji mrówkę. Jestem pewien, że wam też się to kiedyś zdarzyło. Jeżeli nie, to pozwólcie, że opowiem wam, jak zmieniła moje życie. Wydaje się, że mrówki są zupełnie nieszkodliwe, szczególnie te pojedyncze sztuki zostawione same sobie. Wciąż w ruchu, szukają innej pary czułek, od której mogłyby pozyskać jakieś informacje, otrzymać nowe zadanie. Samotne wciąż zmieniają kierunek swojego marszu, niby się poruszają, ale w obrębie pewnego bezpiecznego terytorium. Na tyle małego by nic nie umknęło ich uwadze. Wciąż polegają na kimś innym, obierają sprawdzone kierunki, eliminując jakiekolwiek ryzyko z ich mrówczego życia.

          Od pierwszego momentu, kiedy ją zobaczyłem, widywałem ją tylko w moim najbliższym otoczeniu. Głównie w biurze, którego świeżo po urlopie i ze względu na nawał pracy nie mogłem opuścić. Krążyła bardzo blisko. Po biurku i monitorze, na którym prezentowała się wyjątkowo dobrze pierwszego wieczora. Rzadko korzystam ze światła, czasami tylko zapalam lampkę, ale akurat wtedy, gdy nie zapominam o bożym świecie. Mrówka mi o nim przypomniała, przechodząc na wskroś raportu, który przygotowywałem. Spodobało mi się to, wyglądała bardzo malowniczo. Intensywne światło pozbawiało ją uwypukleń, ale za to podkreślało jej fizjonomię. Widziałem jak uważnie i z niezwykłą gracją pokonała krótki odcinek monitora i zacząłem ją podziwiać. Dając światło jej samotności, zobaczyłem jednocześnie upór, nie zabiłem jej. Kieruję się tą zasadą na co dzień i rzadko kiedy zabijam jakiekolwiek owady. W tym konkretnym wypadku zauroczenie grało pewną rolę. Chwilę po opuszczeniu kineskopu znikła, reszta pokoju była spowita ciemnością. Nie widziałem nic poza skrzynką mailową. Myślałem, że już jej nie zobaczę. Myślałem o niej przez ten cały czas odkąd znikła, włosy na rękach i nogach płatały mi figle. Jej wyraźnie oświetlone odnóża były już wszędzie na moim ciele. Wracała, by chwilę później faktycznie wrócić. Choć nie miała pojęcia, gdzie jest zdawała sobie sprawę ze swojego położenia. Postanowiła zostać w obrębie źródła światła, które stało się jej jedynym ciepłem i szczęściem. Jej spontaniczne marsze nie były dla mnie problemem. Dosyć szybko przywykłem do jej obecności i nawet nie odrywała mnie od pracy.

         Po kilku dniach postanowiłem, że ze mną zamieszka. Naszło mnie bardzo szybko i równie szybko postarałem się nie odejść od tego pomysłu. Oboje byliśmy samotni, kupujesz to samo lekarstwo dla dwóch osób. To się zwyczajnie opłaca. Skorzystałem z okazji i dłuższy czas nie żałowałem. Widywałem ją głównie na monitorze komputera. Zdarzało się, że kiedy kończyłem pracę, zapalałem górne światło, by na nią zerknąć. Nietrudno zgadnąć, że w swojej małości i zagubieniu, była również bardzo wstydliwa. Dawała się oglądać oświetlona monitorem, ale nigdy na szerszym planie. Zawsze wtedy gdzieś przepadała. Wydaje mi się, że nie mogła znieść świadomości bycia oglądaną w takim stanie. Wolała być zagubioną mrówką na ekranie komputera aniżeli w wielkim pokoju, o mieszkaniu nie wspominając. Warunki bytowe ze względu na pełnione przeze mnie stanowisko mieliśmy bardzo dobre. Perspektywa odkrywania takiej przestrzeni z jej perspektywy wydawała mi się ekscytująca. Jednak nie dla niej, ale nie chciałem wywierać na niej żadnej presji. Dużo pracowałem i pierwszy raz odkąd pamiętam, była to dogodna sytuacja dla mnie i mojej partnerki. Dostawałem tyle, ile potrzebowałem, cichy i szybki kontakt. Przypomnienie, że gdzieś tam jest świat, z którego można czerpać dużo więcej niż luksus, na który zapracowałem. Postanowiłem więc trochę przemeblować mieszkanie i zreorganizować dotychczasowe życie. Nasze nowe mrowisko jak lubiłem je nazywać, powstawało etapami. Najpierw zamówiłem trochę ziemi, wysypałem ją w biurze. Postanowiłem, że organizacja nowego życia powinna przebiegać powoli. Chciałem też zostawić trochę miejsca dla siebie na poczet dawnych i niewyzbytych do końca przyzwyczajeń. Kiedy ziemia odpowiednio wydeptana stała się ziemią mojego biura, rozpocząłem kolejną fazę zakupów. Zamówiłem kolejne porcje ściółek, liści i roślin. Chciałem stworzyć nasz własny ekosystem. Sztuczny, a zarazem naturalny, tak by nasz wspólny świat był po równo z każdego i dla każdego z nas. Kiedy już wszystko znalazło swoje miejsce, postanowiłem zakupić też kilka monitorów, dla jej komfortu oczywiście. No i bym mógł ją częściej oglądać. Rozumiałem ryzyko oddania jej połowicznie dawnego życia. Bałem się, że tym samym zrezygnuje z mojej połowy, stąd pomysł by moja połowa symulowała jej połowę. Biuro wyglądało teraz świetnie. Zrezygnowałem z biurka, pięć monitorów stworzyło pentagram, w którego środku się ulokowałem. Pracowałem teraz na ziemi. Zdecydowanie usprawniło to moją pracę, każdy monitor miał teraz przypisane dla niego pliki i arkusze.

         Zacząłem się lepiej odżywiać i oddychać, oba usprawnienia kojąco i efektywnie wpłynęły na moje życie. Zupełnie już nie musiałem opuszczać biura, w moim mieszkaniu mogłem spędzić resztę życia. Kuchnia, sypialnia i salon były niczym przysypane więc miałem gdzie toczyć ludzkie życie. Jako człowiek nie mogłem z niego zrezygnować. Była to zresztą ta połowa mojego życia, która odpowiadała za podtrzymanie funkcjonowania nowego mrowiska. Więc i jej należała się odpowiednia pielęgnacja. Mogłem sobie pozwolić na oszczędności, utrzymując resztę mieszkania. Wystarczyło, że co jakiś czas wpadnie tam jakiś znajomy albo ktoś z biura. Tym samym reszta domu nie traciła nic ze swojej natury. Do matki, jak i do mrówki starałem się nie odzywać. Moja mama miała swoje mrowisko, w które nie chciałem się wtrącać. Można powiedzieć, że było to u nas rodzinne, ale przypomniałem sobie o nim, dopiero kiedy założyłem własne. Obce sobie mrowiska są z natury wrogo do siebie nastawione. Więc nie miałem rodziny, która by mnie odwiedzała. Byli za to obcy ludzie, którzy trochę to udawali. Tak długo, jak ktoś mnie odwiedzał, tak reszta mieszkania mogła zachowywać pozory mojej obecności. Cały czas musiałem uważać, by nie nanieść tam ziemi. Było to wciąż życie, którego potrzebowałem. Po pewnym czasie monitory przestały być mi potrzebne. Było ich za dużo, od ciągłego siedzenia na ziemi strasznie się pochorowałem. Ciągłe obracanie się od monitora do monitora zafundowało mi kontuzje pleców. Mrówkę i tak widywałem tylko tam, gdzie skupiona była moja uwaga, najczęściej, kiedy zamykałem oczy. Wyrzuciłem wszystkie monitory, kupiłem nowe mniejsze biurko i pozbyłem się komputera stacjonarnego na rzecz laptopa. Teraz widywaliśmy się częściej, praktycznie cały czas. Wróciła dawna produktywność, wcale nie gorsza z perspektywy czasu. W zasadzie było jak dawniej, nowe mrowisko działało dla nas obojga tak samo dobrze. Te kilka zmian dało mi trochę do myślenia. Jeżeli widywaliśmy się głównie podczas mojej pracy, wystarczyło po prostu pracować. Za każdym razem wyglądała tak samo ładnie, pięć różnych monitorów nie sprawiało, że wyglądała lepiej. Każdy odwracał moją uwagę od czwórki pozostałych. Warto się nad wprowadzanymi zmianami zastanowić. Lepiej mi to wychodziło z jednym laptopem za biurkiem.

      Nowe mrowisko z dnia na dzień zaczęło tracić na wielkości. Byłem nieuważny, przestało mi zależeć i ziemia już mogła być absolutnie wszędzie. Doszło mi przez to trochę więcej obowiązków. Sprzątaczka nie wchodziła w grę, prędzej czy później dotarłaby do biura. Sumienna kobieta odpowiedzialna za porządek w moim domu musiałaby zrobić go i tutaj. Więc sam sprzątałem, sprzątałem ciągle, zamiatałem wszystko pod dywan bez opamiętania. W biurze już niewiele zostało z Dawnego Nowego Mrowiska. Parę listków tu i tam, sztuczne rośliny i tak nikogo nie interesowały, więc je wyrzuciłem. Wszystkie naturalne kwiaty wylądowały w salonie i kuchni. Mrówka dalej ze mną była więc mrowisko okazało się zbyteczną inwestycją. Czasami nie wiedziałem, na co patrzę. Wszystkie zmiany, które zaszły i jak naturalnie zostały odwrócone. Równie dobrze mogłem to miejsce przestać nazywać domem. Byłem jednak uparty i zostałem, dla niego i dla siebie.

Krzysztof Kamiński

Ilustracja Dominika Hoyle

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *