LEGENDA UŁAŃSKA

Narcyz Witczak-Witaczyński. Jedna z najważniejszych postaci fotograficznej sceny okresu międzywojennego, żołnierz i dokumentalista, który pozostawił po sobie obszerne archiwum. Wędrując po zakamarkach jego kolekcji, trafiam na intrygujący album, a w nim na pewien sielankowy, ale nie tak banalny jak się na pozór wydaje obrazek.

Rozejrzyjmy się. Na środku zamkniętego z trzech stron podwórza, dobrze utrzymanego i dostatniego – domostwo i inne zabudowania kryte są nie słomą, a gontem – przystanął jeździec w mundurze i z orzełkiem na czapce. Zgaduję, że poprosił o wodę; sięga po kubek podawany przez młodą dziewczynę w haftowanej chuście na głowie i barwnym ludowym stroju. Uśmiecha się szeroko; dopiero po chwili zauważam, że spojrzenie kieruje jednak nie na nią, ale nas, patrzących, a raczej – wprost na fotografa. To on przyciąga także wzrok bohaterów drugiego planu, mężczyzny i dwóch kobiet przycupniętych na ławie oraz dziewczynki spoglądającej ciekawsko z progu. Dzieje się coś niecodziennego, to pewne. Czytam to w ich twarzach i odświętnym ubiorze.

Dzień był słoneczny, ciepły, sierpniowy – wiemy to bez cienia wątpliwości, bo Witczak-Witaczyński skrzętnie zanotował datę. 24 sierpnia 1930 roku wbił nóżki statywu w grząską ziemię podwórza, załadował szklany negatyw do kamery i ustawił modeli. Cykl czynności powtórzył kilkukrotnie. Na innej fotografii żołnierz, zsiadłszy z konia, gawędzi z wychylającymi się z okna dziewczętami. W aranżacji tych scen nie ma nic z przypadku – fotograf z premedytacją sięga po znaną konwencję, do której później wrócimy. Tymczasem obracam w myślach bardziej palące pytanie: co i dlaczego przygnało w to miejsce Witczaka-Witaczyńskiego i jego towarzysza?

Krótko o nim (chociaż życiorys ma przebogaty): warszawiak z urodzenia, weteran Wielkiej Wojny i konfliktu polsko-bolszewickiego, kawaler orderu Virtuti Militari. Gdy wybuchnie kolejna wojna światowa, będzie walczył w kampanii wrześniowej, a później w ZWZ-AK; aresztowany i więziony na Pawiaku, trafi do obozu w Majdanku, w którym umrze w 1943 roku. To wszystko wydarzy się dekadę później – w tej chwili Witczak-Witaczyński służy w elitarnym 1 Pułku Szwoleżerów Józefa Piłsudskiego i jako jeden z nielicznych fotografów cieszy się bezpośrednim dostępem do osób z najwyższych kręgów władzy. W jego archiwum natrafimy na wiele znanych twarzy, z Marszałkowską na czele, niemniej mnie przyciąga jak magnes inna grupa obrazów, tych codziennych, budujących portret zbiorowy polskiej kawalerii w schyłkowym, jak się okaże, okresie jej istnienia.

Gdy na początku sierpnia 1930 roku 1 Pułk Szwoleżerów opuszcza stołeczne koszary i wyrusza na terenowy obóz ćwiczebny, Narcyz Witczak-Witaczyński zabiera ze sobą również sprzęt fotograficzny. W ciągu miesiąca (jego notatki wskazują, że obóz trwał przynajmniej od 2 do 27 sierpnia) zapisuje na szkle kronikę liczącą ponad pół setki ujęć. To fascynujący zbiór, zawierający nie tylko dokumentację ćwiczeń militarnych oraz oficjalnych i półoficjalnych uroczystości (jak defilada uświetniająca Święto Żołnierza czy imieniny płk. Wieniawy-Długoszowskiego), ale również – a może przede wszystkim – prostego kawaleryjskiego życia. Żołnierze posilają się, kąpią, golą, pielęgnują konie i odpoczywają. Obóz kończy biesiada połączona z tańcami, zorganizowana dokładnie tego samego dnia, w którym powstaje interesujące nas zdjęcie. Szwoleżer i dziewczyna, wyelegantowani najpewniej z racji zabawy, wkrótce potem dołączą do tancerzy; najpierw zgadzają się pomóc we wcieleniu fotograficznej wizji Witczaka w rzeczywistość.

Spójrzmy ponownie, szerzej i głębiej. Fotografia i malarstwo, dwie siostry w świecie sztuk wizualnych, wspierają się wiernie od momentu ogłoszenia wynalazku pierwszej z nich. Nie inaczej jest w tym przypadku, bo kadr Witczaka-Witaczyńskiego – odkrywam – stanowi w istocie fotograficzny przekład motywu występującego w twórczości znanego polskiego artysty, starszego o pokolenie Wojciecha Kossaka. „Ułan i dziewczyna” – taki tytuł nosi kilka bliźniaczych dzieł malarza przedstawiających wiejską dziewczynę wręczającą kubek lub dzban dosiadającemu konia ułanowi; para postaci w różnych ujęciach pojawia się zresztą u Kossaka wielokrotnie. Podobieństwo prac obydwu twórców jest uderzające, a wymowa jasna. Oto polski kawalerzysta, bohater narodowego mitu, obrońca i duma ojczyzny, uosobienie odwagi i cnót, a przy tym opiewany w pieśniach zawadiaka i obiekt niewieścich westchnień.

Celowo czy nie (kto wie, czy projekt Witczaka z założenia nie miał być grą i żartem?), patos fotografii warszawiaka rozbił się o detale: podwórkowe błoto, ciekawskie spojrzenia postronnych i promienny uśmiech szwoleżera.

I całe szczęście.

TEKST: Kamila Snopek
FOTO: Narodowe Archiwum Cyfrowe

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *